Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Saulael
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sob 1:35, 29 Gru 2007 Temat postu: Studnia dusz ( tytuł roboczy) |
|
Teraz, kiedy temat aniołów został już poruszony przez innych na tym forum, zapewne mój stary, nieśmiertelny ( dla mnie) pomysł wypadnie blado i wtórnie, a ja posądzona zostanę o brak oryginalności w najlepszym przypadku. Jednak ta koncepcja powstała już ładne kilka lat temu, nigdy nie ujrzała jednak światła dziennego jako system rpg. Istnieją opublikowane na kilku stronach opowiadania mojego autorstwa, na podstawie których powstał zamysł stworzenia systemu. Jeżeli pomysł uzyska choć szansę powodzenia zamieszczę je i tutaj. Co do jego wtórności i braku oryginalności, z mojego punktu widzenia taki nie jest ( o elfach też wielu pisało, a nikt tak o nich nie mówił, albo o krasnoludach), owszem, temat aniołów jest ostatnio ogólnie często poruszany, jednak ja widzę go inaczej niż znani mi autorzy. Zresztą, co ja będę się tłumaczyć, sami macie szansę ocenić.
Na początku była...
Na początku była Pustka. Pustka zrodziła Stworzenie i Świat oraz Chaos i Nicość. Oni połączywszy się w pary, dali życie kolejnym swym dzieciom (...) Najmłodszymi dziećmi Chaosu i Nicości były bliźnięta - Śmierć i Wojna. Najmłodszym zaś synem Stworzenia i Świata był Bóg. Był on wiecznym dzieckiem, rozkapryszonym małym chłopcem, czekającym, aż inni spełniać będą jego zachcianki, zadufanym w sobie i egoistycznym w swej infantylności. On to dla swojej uciechy wydobył z pustki eteryczne byty- isoty, które nazwał aniołami i którym dał ciała zbudowane z materii astralnej. Podstępem wmówił im, że to on ich stworzył i przez to winni są mu służyć wiernie i lojalnie aż po kres swego istnienia. Odebrał im także wolną wolę, by byli zawsze na jego usługi i pełnili jedynie jego wolę.
Zamieszkiwali oni Eden, miejsce pomiędzy Niebem ( jedną z płaszczyzn astralnych) a Ziemią ( światem złożonym z materii).
Aniołowie służyli mu wiernie i znosili wiele upokorzeń z jego strony i wiele krzywd. Niektórzy z nich zatęsknili za wolnością, marzyli o niej, lecz nie mieli odwagi się do tego przyznać. Pierwszym, który się odważył był Lucyfer. Anioł ten ponad wszystko marzył o wolności dla siebie i swoich bliskich od dawna, kochał także sprawiedliwość, której u swego pana nie mógł się doszukać. Razem ze swymi bliskimi zaczął snuć plany buntu. Okazja nadażyła się, gdy Bogu znudzili się już aniołowie i postanowił z pomocą swojej matki Stworzenia stworzyć nowe istoty - ludzi. Pierwszym był Adam. Dano mu za żonę Lilith ( nie była człowiekiem, ale o tym szerzej gdzieś potem)lecz ona go odrzuciła, gdyż była zbyt dumna, a on chciał by mu była uległa i posłuszna. Odeszła i ukryła się. Pokochała Lucyfera a on ją. Anioł miał więc dwa preteksty a zarazem kolejne powody do buntu. Chęć bycia z Lilith na co nie zgadzał się jego pan oraz zazdrość o ludzi, obraza, że potrzebował "nowej zabawki". Wielu go poparło i tak wynikła wojna aniołów. Aniołowie Lucyfera pozornie przegrali, jednak właśnie o to im chodziło. Upadli uzyskując wolność, zdobyli to czego chcieli. Zamieszkali w miejscu zwanym Piekłem (również płaszczyzna astralna), gdzie wybudowali przepiękny dwór. Tam osiedli i żyli szczęśliwie w wolności, sprawiedliwości, radości i swobodzie. Adam stracił też drugą żonę, Ewę, przez swój zwierzęcy szowinizm i brutalność. Ona ponieważ była siostrą Lilith zamieszkała z nią i upadłymi aniołami we dworze.
Żyli tak spokojnie aż do czasu, gdy córkę Lucyfera i Lilith, małą Apokalipsę uprowadziła Stworzenie, ukradła potem także synka Ewy i Mefisto- Ukojenie. Lilith i Ewa w poszukiwaniu swych dzieci przeszły przez sześć bram przez które nikt jeszcze nie zdołał przejść, lecz przez siódmą i ostatnią przejść imsię nie udało. Zostały rozerwane na kawałki. Ich dusze odnalazły jednak drogę przez labirynt, w jaki wpadły i trafiły w ludzkichciałach na ziemię. Nicość, Chaos, Stworzenie i Świat stworzyli wspólnie studnię dusz, przez którą wszystkie istoty astralne mogły przedostawać się na Ziemię, i podróżować w ludzkich ciałach przez kolejne wcielenia, aż do momentu, kiedy te cztery istoty wyższe godziły się na ich powrót. Niektórzy aniołowie i inne istoty astralne skorzystali , każdy z własnych powodów, tylko sobie znanych. Itu zaczyna się właściwa historia...
Na początek może przedstawię ogólny zarys i cel rozgrywki, czyli w skrócie, jaki to ma sens.
Gra toczy się na dwóch płaszczyznach - ziemskiej i astralnej. Postaciami są (chyb że mg pozwoli inaczej) istoty astralne, głównie aniołowie biali i upadli, którzy przeszli przez studnię dusz i żyją na ziemii w kolejnych ludzkich ciałach. Czas akcji dowolny. Istoty te mogą być przebudzone bądz nie, czyli mieć świadomość tego kim są i w całości lub częściowo pamiętać przeszłe czasy bądz też nie. Każda z nich ma jakieś zdolności i moce, jakąś część wcześniej posiadanych, ale jest to kwestia indywidualna. Nawet te całkowicie nieprzebudzone czują się na Ziemi obco,nie czują się ludzmi, są wyobcowane i za czymś wciąż tęsknią, czują się inne. Celem głównym każdej jest powrót do domu, celów pobocznych może być nieskończenie wiele. Każdy scenariusz może zakładać jakikolwiek inny poza tym głównym cel. Istoty mają możliwość np. podczas snu wychodzenia z ciała i spędzania czasu w płaszczyznach astralnych (Niebo, Peikło, inne płaszczyzny, któryh jest praktycznie nieskończenie wiele)jednak zawsze po określonym czasie (kilka do kilkunastu godzin czasu ziemskiego) muszą wracać do ciała. Dlatego też akcja może dziać się nie tylko na ziemii.
Na razie przedstawiłam ogólny zarys świata i sensu. Jeżeli spotka się z aprobatą przedstawię przykładowe opowiadania o przykładowych postaciach, szablon tworzenia postaci, szersze opisy świata (stopniowo) i jego historii, drzewa genealogiczne i inne szczegóły.
Mam też do was prośbę. Jeżeli ktoś ma ochotę, zapraszam do pomocy i współtworzenia oraz podrzucania pomysłów z serii "jak to zrobić, żeby to działało". Wszelkie sugestie, uwagi i naprowadzanie mnie na to, co jeszcze jest potrzebne, żeby to miało sens mile widziane, a nawet będę za nie ogromnie wdzięczna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
emigrate
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Sulkowa
|
Wysłany: Sob 10:39, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Wrzuć coś. Jakieś opowiadanko.
Ostatnio zmieniony przez emigrate dnia Sob 10:40, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
crosscut
Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:08, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Niby ok ale mnie, jako, że sporo czytałem na temat doktryn religii odnoszących się do Aniołów kłują w oczy takie stwierdzenia, że:
Cytat: | Pierwszym, który się odważył był Lucyfer. |
Lucek był tylko cherubinem ^^ ale zostawię to bo wiadomo, wolna twórczość, można mieszać
Cytat: | Najmłodszym zaś synem Stworzenia i Świata był Bóg. Był on wiecznym dzieckiem, rozkapryszonym małym chłopcem, czekającym, aż inni spełniać będą jego zachcianki, zadufanym w sobie i egoistycznym w swej infantylności. |
i
Cytat: | Okazja nadażyła się, gdy Bogu znudzili się już aniołowie i postanowił z pomocą swojej matki Stworzenia stworzyć nowe istoty - ludzi |
^^ Po pierwsze, to nie wiem czy Anioł jakikolwiek by został przy Bogu, więc sama idea Białych i Upadłych jest bezcelowa bo Ty tutaj kreujesz Upadłych na... Białych
Cytat: | Upadli uzyskując wolność, zdobyli to czego chcieli. Zamieszkali w miejscu zwanym Piekłem (również płaszczyzna astralna), gdzie wybudowali przepiękny dwór. Tam osiedli i żyli szczęśliwie w wolności, sprawiedliwości, radości i swobodzie. |
O tutaj. Zamotane zlekka. Sam nie bardzo widzę różnice między tymi Upadłymi a tymi co zostali przy Bogu o których prawie nie ma mowy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiger331
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:22, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Lucyfer był jednym z Archaniołów...jeśli o to chodzi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saulael
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sob 14:13, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Szanowny Panie Crosscut!
1. ja nie jestem teologiem tylko wolnym twórcą. ( z dużą przesadą powiedziane ), nie muszę trzymać się żadnych ale to żadnych doktryn, żadnej ale to żadnej religii. Umówmy się, fikcja literacka to fikcja literacka i to na ile jest ona zgodna z doktrynami religijnymi, konstytucją RP czy kodeksem prawa cywilnego lub czymkolwiek innym, nie ma rzadnego znaczenia i nikomu nic do tego.
2. "Po pierwsze, to nie wiem czy Anioł jakikolwiek by został przy Bogu"
Niektórzy z nich zostali, z różnych powodów, aniołowie (tutaj!) tak jak my mają różne charaktery i usposobienia. Jak już pisałam, chciałam na początekprzestawić ogólną koncepcję świata i jego historii. Nie napisałam nigdzie że to wszystko co mam do przekazania. Wprost przeciwnie. Nie jestem w stanie spisać i wrzucić wszystkiego co mam w głowie lub na dysku na raz, więc od wstępu napisałam, że będę powoli, stopniowo wrzucać kolejne szczegółowe elementy. Tą wątpliwość którą przedstawiłeś postaram się rozwiać a przynajmniej rozjaśnić moją koncepcję pod tym względem w przykładowych historiach przykładowych postaci-opowiadaniach.
3. To samo mniej więcej tyczy się faktu, że nie powiedziałam na razie prawie nic o białych aniołach. Spokojnie, opiszę naturę i cechy (te, które są wspólne dla całego gatunku) i upadłych i białych aniołów. Tylko naprawdę nie dam rady zrobić wszystkiego naraz, trochę cierpliwości. Wtedy zobaczysz, że różnice między jednymi a drugimi są znaczne.
4. Skoro napisałam wyraźnie, że to nie koniec, że szczegóły po prostu będę dodawać, a pierwszy post to tylko zarys pomysłu, nie sądziłam, że ktoś już wysnuje tak daleko idące wnioski na tematy, o których jeszcze nawet nie zdąrzyłam wspomnieć... Gratuluję przenikliwości
5. Co do "kreowania upadłych na białych"...
Przeczytaj proszę moją wypowiedz w temacie o dobrych i złych bohaterach. Musiałabym z tamtej wypowiedzi bardzo wiele powtórzyć, a to mija się z celem, a ona naprawdę oddaje dość jasno moje poglądy na problem pojęć i definicji dobra i zła.
I o to właśnie chodzi w tej koncepcji. Tu nie ma miłosiernego boga, dobrych, nieskazitelnych aniołów i ohydnych sług wiecznego zła i ciemności. Tutaj wiele kwestii z definicji ma być względnych, niejasnych, niejednoznacznych, a czasem otwarcie występujących przeciw ogólnospołecznym koncepcjom. Na tym właśnie to wszystko miało polegać, by białe nie było takie białe jak się wydaje a czarne nie było takie czarne. Tutaj barwy są barwami tylko z nazwy a ich znaczenia w rzeczywistości często mijają się z prawdą. Dlatego ten pomysł jest oryginalny i inny niż znaczna większość traktujących na podobne tematy. Taki był plan i założenie od samego początku i z tym akurat nie wiem czy warto dyskutować.
5. Mimo, iż się nie zgadzam z Twoimi uwagami, dziękuję za wyrażenie własnej opinii. Jest ona cenna jak każda konstruktywna krytyka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
crosscut
Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:16, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Najpierw Tiger:
Owszem, Archanioł ale jeśli chodzi o Chóry to był Cherubinem i o to mi chodzi. Nie pozwiązuj go jednak z Szatanem, Luciferro to nie Szatan
Droga pani Saulael
Ad. 1 Toż ja właśnie powiedziałem, że stosujesz wolność twórczą, więc nie rozumiem czemu tak się obruszyłaś i powołałaś na konstytucję W gwoli ścisłości to jeśli Twoje opowiadanko by uderzyło jednak w doktrynę Kościoła to musisz pamiętać, że dalej jest twór będący rozwinięciem Inkwizycji, już nie pamiętam jak się to dokładnie nazywało, bodajże Kongregacja Nauki Wiary której prefektem był Ratzinger. Ale to jako ciekawostka bo kilka chyba tylko książek wpisali na tą swoją listę.
Ad. 2 No właśnie mi chodzi o to bo jednak są w naszej głowie pewne utarte wizerunki i obrazy na temat istot które tutaj umieszczasz. Musisz dokładnie to wszystko nakreślić żeby nie było wątpliwości jakich ja mam.
Ad. 3 I na to właśnie czekam
Ad. 4 To znaczy, że ja nie powinienem tego punktować i wypisywać moje wątpliwości czy wnioski? Chyba coś tu nie tak... Toteż ja tak ogólnie to potraktowałem bo jakbyś napisała, że to koniec (lol) no to bym raczej na tym suchej nitki nie zostawił
Ad 5. Fajnie, masz wypowiedź w tamtym temacie ale wychodzi Tobie masło maślane. Rozumiem, to rys tego Twojego pomysłu ale z tego rysu wychodzi, że to jest takie bezbarwne właściwie. Nakreśl coś wyraźniej bo Upadli żyjący w dostatku w idyllicznej społeczności. No to jest takie... Naiwne trochę. Muszą być skrajności, musi coś budzić skrajne emocje a to jest takie... Ot jest no i tyle.
Zamieściłaś to po to abyśmy to komentowali. Nie mam w zamiarze Tobie podziałać na nerwy czy coś w tym stylu. Po prostu piszę swoje odczucia. Weź pod uwagę też to, że ja jestem jeden a sto osób może mieć inne zupełnie pomysły i wnioski po przeczytaniu tego Ja też zapewne mam takie mieszane uczucia bo sam siedziałem nad książkami o religiach, głównie buddyzm przerabiałem ale katolicyzm, judaizm czy islam też stąd mam bardzo racjonalne podejście do tego
Tak, więc czekam z niecierpliwością na kolejne etapy pracy bo pomysł fajny tylko jak mówię, musisz to wszystko przedstawić żeby rozwiać wątpliwości
Pozdro. Peace
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiger331
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:17, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Szaetan ,nie pamietam dokładnie jego imienia, był tym który stał sie Szatanem.
Fakt był Cherubinem ale jako ranga w chórze niebianskim... ale wywodzil sie z rodu Archaniołów.
co do fikcji literackiej...w porzadku ale nie wywracanie jej aż tak diametralnie do góry nogami. zachowany jakieś pozory normalności. nawet niechwalebna choć prześwietna ksiażka "Kod Da Vinci" fikcja + duża nawet bardzo duża doza znajomości historii i faktów a także innych dosyć istotnych rzeczy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
crosscut
Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:33, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Właśnie też nie pamiętam jego imienia dokładnego
No tak, był Archaniołem jak i wielu Cherubinów czy Serafów.
I z tą fikcją literacką... Hmmm tutaj się w pełni z Tobą zgodzę. Jednak jakieś pozory, ramy muszą być bo się robi straszny galimatias Jakieś to twarde fundamenty powinno mieć a tak jest to zupełnie płynne i niezrozumiałe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saulael
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sob 16:53, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Ależ ja się nie zamierzam kłócić ani sprzeczać, ja jedynie dyskutuję
Masz rację, na tym etapie to może sprawiać bezbarwne, jednolite wrażenie, a ja mogę po prostu tego nie zauważać, bo zwyczajnie wiem o co chodzi mi samej i wiem co będzie w rozwinięciu. Ty tego nie wiesz,możesz więc odnieść takie wrażenie. Postaram się stopniowo nakreślić kwestie wątpliwe. Potrzebuję tylko trochę czasu, piszę głównie po nocach.
Co do skrajności to nie uważam, by właśnie SKRAJNOŚCI były potrzebne. Ja nie chcę kolejnej bajki o walce cudownego dobra z obrzydliwym złem, w której jasno powiedziane jest "to jest be a to cacy". Wolałabym bardziej realistyczne kreacje postaci, gdzie pojęcie dobra i zła jest względne i nie dla wszystkich identyczne. Nie chcę, by było nudno i bezbarwnie, chcę właśnie całej palety barw, nie świata czarno-białego jak przedwojenny film. Chciałabym podkreślić też że nei wszystko złoto co się świeci, dlatego biali aniołowie nie są idealni i nieskazitelni, a upadli nie są skrajnie mroczni i okrutni. Oni wszyscy są NATURALNI, a przynajmniej chcę by tacy wyszli. Chodzi mi o wyraziste ukazanie różnicy między nimi, ale troszkę w odwrotnym nawet kierunku niż ta ogólnie przyjęta konwencja. Chciałabym złamać pewien stereotyp i pokazać że w każdym jest i dobro i zło, i że dla każdego te pojęcia mogą się różnić. Nie tyle chodzi o ukazanie różnicy dobry-zły ile o dwa różne rodzaje moralności oraz to, że każda postać jest indywidualną jednostką, która wśród tego wszystkiego kieruje się głównie własnymi uczuciami, moralnością, korzyściami, interesami, emocjami bądz przekonaniami. Co jakiś czas będę wrzucała opisy różnych postaci przykładowych (których imiona są bardziej lub mniej znane, lub i zupełnie zmyślone) i myślę, że wtedy najłatwiej zrozumiesz o co mi chodzi.
A teraz słowo do Tigera:
Ależ tu o historii nie ma wogóle mowy, conajwyżej o mitologii judeo-chrześcijańskiej ( nie wnikajmy błagam w nazewnictwo, wszyscy wiemy o co chodzi). Fikcja literacka ma to do siebie, że może z innych dzieł coś zaczerpnąć, ale nie musi się na nich wzorować. Ja w tym nie widzę nic jak to nazwałeś nienormalnego. Powiedz mi, dlaczego nie masz pretensji do Tolkiena o jego nienormalne elfy, że np. nie podmieniają noworodków. Istoty te są zaczerpnięte najprawdopodobniej z mitologii nordyckiej, a tam Alfy były innymi istotami niż tolkienowskie elfy.
A teraz do rzeczy:
Emigrate prosiła o opowiadanko. Tak więc zacznę od spełnienia jej prośby i z braku czasu wrzucę coś już gotowego. Jest to pierwsze opowiadanie z większego tworu pt. "Meaweteacha sefer" (hebr. strażniczka ksiąg) o podtytule "Pomiędzy niebem a piekłem". Wstępnie ukazuje świat i kilka ważniejszych wydarzeń z jego historii z perspektywy jednego z uczestników. Anioła (płci akurat żeńskiej - bo tu aniołowie są jaknajbardziej płciowi oraz płodni - żyworodni - wiem, nie wszystkim się to spodoba, ale cóż...) o wdzięcznym imieniu Saulael () ( można się czegoś dowiedzieć o tej postaci oraz kilku innych, które zostaną szerzej opisane osobno potem), której losy nieco różniły się od losów reszty aniołów. Saulael pisze to na ziemii, w jednym z kolejnych wcieleń, będąc przebudzona, jednak jej wspomnienia są nie do końca jeszcze poskładane, uporządkowane, czasem odrobinę mgliste, stąd lekki chaos tego utworu. Jest to wersja na razie robocza,w miarę dopracowana, ale nie dopięta jeszcze na ostatni guzik.
" Nie dano nam wolnej woli, ale dano siłę, dzięki której możemy o nią walczyć"
Dla Michaela, mego męża Arakiela, Lilith, Lucyfera, mojego ojca Saruna i wszystkich których kochałam i kocham – Saulael Sanaraes Arunhlasen, Strażniczka Ksiąg, kronikarz Dworu.
Abyście pamiętali.
* * *
Siedząc pod drzewem wysokim niczym sosna, jednak liście jego jak u dębu. Spoglądałam w światło na horyzoncie, a nie kaleczyło ono moich oczu. W dłoni ściskałam szkarłatny kamień, prezent od ojca. Usłyszałam trzepot skrzydeł. Nie wiem dlaczego zamarłam, moje serce poczęło szybciej bić. Nic nie rozumiałam, choć trwało to tylko chwilę, w mej głowie kłębiły się myśli, nieznane myśli. Chciałam wstać, a nie mogłam się ruszyć. Usłyszałam glos "Odejdź Saulael , nie wolno ci". Siedziałam jednak jakby zaklęta w marmur. Dlaczego mi nie wolno? I czego nie wolno? Wypuściłam kamień bezwiednie przymykając oczy. Gdy je otworzyłam przede mną stał mężczyzna o lśniących, jasnych włosach i silnych białych skrzydłach. Na jego dłoni spoczywał mój kamień. Wyciągnęłam po niego rękę bez słowa. On także milczał. Gdy nasze dłonie zetknęły się, przeszedł mnie dreszcz. Przyjemny dreszcz. Cóż to mogło znaczyć? Nie wiedziałam. Już miałam wziąć kamień, ale zacisnęłam go w jego dłoni. Spojrzał mi w oczy zdziwiony. Jego oczy były jak błękitny spokojny ocean, tonęłam w nich.
- Zatrzymaj- powiedziałam cicho.
- Na pewno ? - zapytał ciepłym głosem.
- Tak
Skinął głowa i cofnął dłoń, w której spoczywał kamień. Przez dłuższa chwile patrzeliśmy sobie w oczy. Wreszcie przemogłam się, by się ruszyć. Wstałam a on zniknął.
Powoli zamknęłam oczy. Słyszałam tylko oddech ojca z drugiego końca wnętrza, spokojny i cichy, płacz najmłodszego brata, szmer sukni matki. Po chwili wszystko ucichło. Nastała cisza, kalecząca zmysły cisza, jakbym zatopiła się w swoim własnym świecie. Zamknęłam oczy, już mnie tam nie było. Słyszałam tylko swój glos, nie wiem czy to były moje myśli czy wypowiedziałam to imię głośno.
"Michael".
Obudził mnie ojciec.
- Skąd go znasz?
- Kogo?
- Wiesz...
- Nie wiem.
-A jeśli będę musiał go zabić?
- Zabić?
- Wojna jest bliska.
-Wojna?
- Niestety...
Ojciec opuścił głowę.
Szmer sukni matki. Stanęła za nim.
-Sarunie?.
Ojciec spojrzał matce w oczy.
- Anlael, dziecko płacze.
Skinęła głowa i wyszła pospiesznie.
Ojciec spojrzał na leżący w kącie mój miecz. Westchnął.
Przez chwile zastanawiał się jakby nad czymś.
- To nie twoja wojna Saulael.
Odwrócił się.
-Ojcze?
Wyszedł.
Przechadzałam się po naszym ogrodzie. Nagle usłyszałam głosy. Dwóch mężczyzn. Jeden z nich z pewnością należał do ojca.
- Ty możesz zostać, trzeba to tylko dobrze rozegrać.
-Boje się, ale jestem pewien tego co robię.
Przeszłam kilka kroków w stronę głosów i przystanęłam za drzewem. Wyjrzałam. Uśmiechnęłam się. Ojciec rozmawiał z Lucyferem. Oni zawsze bardzo się kochali. Ja też kochałam Lucyfera, wychował się z nami, był jak brat. Nie widziałam go już dawno. Miałam ochotę wybiec i przytulić się do niego jak kiedyś. Stałam jednak dalej skryta wśród drzew.
- Robisz to tylko dla samej idei?
-Nie. Wiesz że nie tylko.
- Tak bardzo ich nienawidzisz?
- To nie tak...
-Wiem robisz to dla niej..
-Kocham ją.
- Boisz się...
- Tak boje się, ale wiem co robię. Wiem po co to robię. To już postanowione.
Ojciec przytulił Lucyfera. Wyszłam zza drzew i podbiegłam do nich. Lucyfer był smutny, ojciec też. Przystanęłam w pół drogi. Uśmiechnęli się na mój widok oboje, delikatnie i trochę blado. Ojciec spojrzał na mnie badawczo. Nie dałam po sobie poznać, że coś słyszałam. Podeszłam do ojca i skłoniłam się przed nim, uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Podeszłam do Lucyfera.
- Dawno cię nie było.
- Wiem maleńka, przepraszam.
Przytuliłam się do niego. Pogłaskał mnie po włosach.
Spacerowałam po łące pełnej kwiatów. Daleko, na horyzoncie zobaczyłam siedem postaci. Byli uzbrojeni. Znów moje serce zabiło mocniej, a ja znieruchomiałam. Nie wiedziałam dlaczego. Nie wiedziałam, póki postacie nie zaczęły się zbliżać i nie dostrzegłam lśniących , jasnych włosów. W ręku miał miecz, a odziany był w zbroję. Wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy. Patrzyłam w zachwycie szeroko otwartymi oczyma. Nagle zakręciło mi się w głowie, przymknęłam oczy. Otworzyłam je, gdy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Dotyk był delikatny, jednak znów czułam dreszcz, paraliż niemal, kolana ugięły się pode mną. Otworzyłam oczy, stal obok mnie trzymając mnie za rękę.
- Chodź..
Pobiegliśmy.
Po chwili znaleźliśmy się w ogrodzie pełnym białych róż.
-Wybierz sobie jeden kwiat.
Chodziłam długo wśród kwiatów, oglądałam je, dotykałam. Nagle spostrzegłam jeden maleńki, niebieski. Malutki kwiatuszek o siedmiu płatkach, w kolorze jego oczu. Ledwie mogłam go dostrzec miedzy wielkimi, dumnymi różami. Pociągnęłam go za rękę. Wskazałam kwiat. Uśmiechnął się. Zerwał go i skłonił się przede mną. Wyciągnęłam rękę, a on podał mi kwiat i ucałował moją dłoń. Wplotłam roślinkę we włosy, gdy się obróciłam jego już nie było.
Siedziałam pod drzewem z drżącym sercem oczekując Michaela. Minuty płynęły mi jak godziny. Przymknęłam oczy. Gdy je otworzyłam stał przede mną Arakiel. Widywałam go już wcześniej, przyjaźnił się z Gabrielem i Lucyferem, którzy byli mi jak bracia. Przez chwilę wpatrywał się we mnie błękitnymi oczyma. Był to jednak inny błękit niż ten Michaela. Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnął do mnie dłoń, w której trzymał piękną , białą różę. W jego oczach widziałam strach, niepewność.
- Czy...- zaczął
- Nie mogę – przerwałam mu – ten kwiat jest piękny, ale nie mogę go przyjąć.
Jego dłoń zadrżała. Wyglądał jak rażony piorunem. Spojrzał na mnie smutno, a w jego oczach zbierały się łzy. Spuściłam wzrok. Odwrócił się i odszedł. Gdy odchodził obok mnie pojawił się Michael. Przytuliłam się do niego mocno. Arakiel odwrócił się i spojrzał na nas pełnymi łez oczyma, po czym pobiegł przed siebie. Westchnęłam i wtuliłam się w Michaela.
Byłam daleko od domu. Nie wiedziałam, dlaczego muszę tam być. Było tam inaczej, lecz pięknie. Leśna polana wśród drzew o różnych barwach... Byłam tam tylko ja i ciotka Selene. Była dla mnie dobra, mówiła że ojciec kazał się jej mną opiekować. Ja jednak wiedziałam, że ona mnie pilnuje. Nie wiedziałam dlaczego ojciec mnie tam wysłał. Tęskniłam. Tak bardzo tęskniłam za domem, za rodzicami, rodzeństwem i... za Michaelem. Nie widziałam go tak dawno. Nie wiedziałam czemu, ale za nim tęskniłam chyba najbardziej. Był mi tak bliski... Ale inaczej... Inaczej niż moi bracia, inaczej niż Lucyfer czy Gabriel...
Nagle zamknęłam oczy, nie z własnej woli. Zobaczyłam go. Był smutny. Ubierał zbroję, wziął do ręki miecz, z jego oczu popłynęły łzy. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się. "Michael..." Znów moje oczy zamknęły się. Zobaczyłam ojca. Robił dokładnie to samo. Coś wisiało w powietrzu. Zobaczyłam hordy walczących. Byli tam wszyscy. Walczyli zapłakani. Michael i Lucyfer walczyli ze sobą. Oboje byli zakrwawieni i poranieni. "Nie..."
Otworzyłam oczy, zaczęłam biec. Biegłam przed siebie aż coś zatrzymało mnie. Przede mną stała Selene.
-Saulael, nie!
- Puść mnie!
- Stój!
- Ale ...ja muszę...
- Nie możesz.
- Muszę.
- Twój ojciec...
Nie zatrzymasz mnie!
Skupiłam wszystkie myśli na moim mieczu, który został w domu. Wyciągnęłam rękę i zamknęłam oczy. Wzywałam go. Otworzyłam oczy, gdy miecz pojawił się w mojej dłoni. Zatopił się, nie wiem jak i kiedy w piersi Selene. Moja pierwsza krew, pierwsze odebrane życie. Pobiegłam na oślep.
Przed sobą zobaczyłam ścianę ze szkła. Uderzyłam w nią mieczem. Nawet nie drgnęła. Uderzyłam mocniej. Ściana stała jak wcześniej. Zaczęłam tłuc w nią mieczem i drugą dłonią zaciśniętą w pięść. Nadal nic. Oparłam się o ową ścianę i osunęłam na ziemię. Rozpłakałam się. Byłam taka bezsilna... Płakałam, aż usłyszałam w głowie głos . Wzywał mnie . "Saulael..." Wstałam gwałtownie. Zebrałam całą moją wolę i uderzyłam mieczem w ścianę. Rozpadła się, a odłamki zaczęły spadać na mnie. Poczułam krew. Na dłoniach, rękach, twarzy. Pobiegłam.
Widziałam hordy walczących już z daleka. Dwa przeciwlegle idące, zwarte szyki. Z mieczami w dłoniach, gotowi do walki. Szli i płakali. Płakali wszyscy. Przystanęłam i wpatrywałam się w nich jak zahipnotyzowana. Gdy przyjrzałam się, kolana ugięły się pode mną, a przerażone serce zaczęło walić jak młot. Po jednej stronie szedł mój ojciec, siostra bliźniaczka, brat i Lucyfer. Po drugiej wujowie Nox, Nemes i Sadun, Gabriel i Michael. Szli naprzeciw siebie. W pierwszej chwili chciałam rzucić się między nich, ale nie mogłam się ruszyć. Szli, a z oczu ich płynęły łzy. Ja też nie mogłam już powstrzymać łez. Byłam daleko, ale zacisnęłam dłoń na mieczu i wpatrywałam się w nich przerażonym wzrokiem. Byli coraz bliżej siebie.
Pierwsi znaleźli się naprzeciw siebie Lucyfer i Michael. Mój kochany braciszek i mężczyzna którego... kochałam...tak, kochałam najbardziej na świecie, to dobre określenie. Ich miecze zderzyły się. Krzyknęłam przeraźliwie. Nie wiem jak długo walczyli, ale każda sekunda była jak sąd ostateczny. Nagle Lucyfer wytrącił miecz z rąk Michaela. Z jego oczu popłynęła kaskada łez gdy opuszczał broń.
-Braciszku , nie!!!- wrzasnęłam jak opętana.
Miałam wrażenie że oboje spojrzeli na mnie. W ostatniej chwili przed Michaelem pojawił się Arakiel i miecz Lucyfera zatonął w nim. Lucyfer opadł na kolana, a Arakiel pobladł i upadł na ziemię. Michael stał patrząc na scenę nieprzytomnym wzrokiem. Podbiegł Azzael i odciągnął nieprzytomnego brata. Ja natomiast podbiegłam do Michaela. Omijając Lucyfera w biegu pogłaskałam go po głowie. Przytuliłam mocno mego ukochanego, a on wtulił się we mnie i płakał. Mój wzrok powędrował w stronę ojca. Stał naprzeciwko wuja Saduna. Oboje płakali. Słyszałam jak wujek mówi:
I tak bym cię pokonał, tnij.
Ojciec zamknął oczy i mocno zacisnął dłoń na mieczu. Uniósł go i opuścił. Wuj Sadun upadł martwy. Ojciec rozpłakał się jak dziecko i opadł na kolana. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Klęczał nad ciałem brata i płakał głośno. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Tatusiu...
Był zupełnie nieobecny. Nagle z tłumu ktoś, to chyba był Mammon, krzyknął,.
-Upijmy się. Będzie łatwiej.
Wszyscy jak jeden mąż rzucili się do beczek z piwem i winem. Wycofałam się drżąc na całym ciele i wróciłam na swoje miejsce na wzgórzu. Stałam i zalewałam się łzami.
Sześciu aniołów rzuciło się na Lucyfera. Próbował bronić się i wycofać. Popchnęli go w stronę urwiska. Stał na krawędzi wciąż odpierając ataki ostatkiem sił.
Nagle rozległ się głos:
„Zepchnijcie go”
Popchnęli go i spadł w dół.
-Lucyfer! Nie!- krzyknęłam.
Za nim spadali następni. Kolejny był Mefisto, potem Beliel i tak za nimi wielu innych. Wśród nich był mój ojciec. Widziałam jak spadali, płakałam i krzyczałam ale nikt mnie nie słyszał.
-Saulael, walcz!- usłyszałam.
-Nie!- krzyknęłam
-Walcz!- głos był bardzo stanowczy.
Zacisnęłam dłonie na mieczu i rzuciłam nim o ziemię. Całą swoją wolę skupiłam na tym geście. Miecz roztrzaskał się na drobne kawałki.
-Nie będę walczyć!- ja też byłam stanowcza.
-Wobec tego nie ma tu dla ciebie miejsca. Odejdź i nigdy nie wracaj.
Byłam przez chwilę jak nieprzytomna. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam stałam przed bramą.
-Odejdź!
Przeszłam przez bramę wściekła. Tuż za bramą odwróciłam się i splunęłam w jej kierunku na znak pogardy, dla tego, który był winny wszystkiemu. Wrota zatrzasnęły się za mną. Nie miałam dokąd iść. Poszłam przed siebie, zostawiając za sobą dom, miejsce gdzie urodziłam się, dorastałam, żyłam do tej pory. Nie ma już dla mnie ogrodu Eden...
Szłam wiele dni i wiele nocy, wciąż przed siebie, na oślep. Zatrzymałam się dopiero na pustyni pełnej czerwonego piasku. Tam zostałam, nie wiem sama na jak długo, nie liczyłam dni. Nie wiem skąd w moich dłoniach pojawiła się księga. Napisana była w nieznanym mi języku, nie potrafiłam jej przeczytać.
Pewnej nocy, gdy kładłam się spać usłyszałam głos mego ojca.
-Mój wonny kwiatuszku, przyjdź do dworu.
-Jakiego dworu? Tatusiu, ty żyjesz?
-Żyję, wszyscy żyjemy, przyjdź do dworu.
Gdy obudzłlam się rano pojawiła się przede mną Laira. Płakała.
-Uwięzili Michaela.
Zerwałam się z posłania jak oparzona.
-Jak to uwięzili?
-Przykłuli go łańcuchami do ściany, aby nie upadł.
Usiadłam. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się.
Tego samego dnia ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu rzeczonego dworu.
Długo szłam , mijały dni i noce. Czułam jednak, że idę w dobrą stronę, gdyż coraz silniej odczuwałam obecność ojca. Pewnego poranka przed moimi oczami wyrósł piękny, monumentalny dwór. Teraz porównałabym go do dworów barokowych. Był taki piękny...
Przed wrotami stali strażnicy.
-Saulael Sanaraes, córka Saruna - powiedziałam stanowczym tonem, a oni wpuścili mnie.
Nie miałam przy sobie broni, miałam tylko księgę.
Poprowadzono mnie długim korytarzem aż do drzwi. Po drodze spotkałam kilku tych, którzy upadli. Ich skrzydła były czarne. Wpuszczono mnie do środka. Na podwyższeniu wielkiej sali siedział Lucyfer.
-Saulael! – krzyknął- co się stało maleńka?
Podeszłam i usiadłam u jego stóp ściskając w dłoniach księgę.
- Braciszku, nie mam dokąd pójść, on mnie wygnał , a ojciec powiedział bym przyszła tutaj.
- Tak bardzo chciałbym dać ci dom, przyjąć cię pod mój dach, ale... twoje skrzydła są wciąż białe. Inni ci nie zaufają, będą się bali. Nie mogę...
Wstałam i odwróciłam się. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie potrafiłam nic mu odpowiedzieć.
- Przepraszam- krzyknął za mną gdy odchodziłam.
Trzasnęłam za sobą drzwiami. Usłyszałam z wnętrza tylko stłumiony płacz. Przyglądała mi się stojąca na korytarzu kobieta o długich czarnych lokach. Obok niej stanął Arakiel i patrzył na mnie tęsknym wzrokiem.
Wróciłam na pustynię, gdzie wiele lat spędziłam z eterycznymi , błąkającymi się duszami.
Pewnego dnia obudziłam się rano. Przede mną stał Mefisto.
Lucyfer chciałby prosić cię, byś wróciła na dwór.
- Wtedy mnie nie chciał.
- Nie mógł, zrozum. Potrzebowali czasu by ich przekonać, by udowodnić, że jesteś taka jak my, że też jesteś upadłym aniołem, choć twoje skrzydła wciąż są białe, a krew czerwona. Chodź ze mną.
Poszłam za nim
Zostań, proszę – Lucyfer spojrzał mi w oczy.
Dobrze, skoro tego chcesz- uśmiechnęłam się.
Do sali weszła kobieta o długich czarnych lokach. Odziana była w szkarłatną suknię z głębokim dekoltem.
- To moja żona - Lilith, powinnaś ją pamiętać, siostra Ewy.
Tak, rzeczywiście, pamiętałam , mieszkała w grocie gdy odeszła od Adama. Rzeczywiście, to była ta Lilith.
- Witaj w domu, Saulael- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
We dworze spędziłam kolejne tysiąclecia. Było tam inaczej niż w ogrodzie Eden. Wszyscy byli wolni i robili na co mieli ochotę, nikt nic nikomu nie nakazywał, nie było tylu zakazów i wszystko było dozwolone. Zrozumiałam. Po raz pierwszy w życiu czułam się naprawdę wolna.
Czasem tylko ktoś znikał. Niektórzy mówili że wskoczył do studni. Opowiadali, że jeśli przejdzie się przez studnię dusz, można znaleźć się na ziemi, wchodząc w nowonarodzone dziecko, zajmując jego ciało. Zastanawiałam się czasem jak tam jest, na ziemi. Nazywali ją padołem łez...
Najczęściej przesiadywałam w bibliotece, uwielbiałam czytać. Czasami spotykałam tam Ezekiela, ale on nie lubił mnie. Zawsze patrzał na mnie spod byka. Teraz już wiem czemu. On miał poślubić Salene. Wtedy tego nie wiedziałam.
Kiedy nie siedziałam w bibliotece chodziłam najczęściej po korytarzach, podobała mi się ta nowa, nieznana mi dotąd architektura dworu. Wszyscy mówili że snuję się jak duch.
Dużo czasu spędzałam z rodzicami, Lucyferem, Lilith, jej siostrą Ewą i Mefisto, polubiłam też dwie diablice- Mistrel i Alustriel. Ewa i Mefisto byli teraz razem, gdy ona odeszła od tego gwałciciela i wróciła z ziemi. Czasem opowiadała nam jak tam jest. Tęskniła i chciała kiedyś wrócić przez studnię. Powtarzała często „Ale jeszcze nie teraz...”. Lucyfer i Lilith bardzo potrzebowali teraz dużo ciepła, stracili bowiem córkę, wykradła ją im Stworzenie. Tę małą, kochaną Apokalipsę.
Lubiłam też siadywać w ogrodzie z czarnymi tygrysami. Tam było tak pięknie. Czasem słyszałam jak ktoś grał na flecie w innym zakątku ogrodu, siadałam wtedy i słuchałam, grał cudownie...
Tęskniłam jednak za Michaelem. Wierzyłam że jeszcze kiedyś się spotkamy, ale bardzo tęskniłam. Tak chciałam znów przytulić się do niego, wpatrzyć w błękit jego oczu. Tak bardzo mi tego brakowało...
- Weź te księgi i strzeż ich jak oka źrenicy- powiedziała Lilith i podała mi Iksaben.
Ewa podał mi drugą księgę Iban .
Odtąd będziesz strażniczką ksiąg. Pełń swoje przeznaczenie.
Uśmiechnęłam się, poczułam się potrzebna.
Ona znajdzie miejsce, gdzie wielki skarb spoczywa...- wyrecytowała w rozmarzeniu Lilith.
Nazywali je tancerkami ostrz. Szły w zwartym szyku miotając mieczami na wszystkie strony, torując sobie drogą poprzez wrogów, kimkolwiek ci byli. Na czele szła Lilith z kosą w dłoni. Na końcu zaś szłam ja, niosąc księgi.
- Muszę tam iść - Lilith była stanowcza. Pocałowała Lucyfera na pożegnanie czule i namiętnie, tak jak tylko ona potrafiła.
Odeszła w stronę bram. Nie wiedziała że szliśmy za nią. Ja , Lucyfer, Mefisto, Beliel, mój ojciec, moja siostra, Ewa i jeszcze kilka osób.
Przeszła przez pierwszą bramę i kolejną i kolejną. Byliśmy pewni , że jej się uda. Przy ostatniej jednak coś się stało. Nagle rozbłysło dziwne światło. Ewa pobiegła za siostrą. Prócz Apokalipsy był tam też Ukojenie, syn Ewy i Mefista. Nagle bryznęła krew wprost na nasze twarze, a wokół posypały się w ułamku sekundy drobne kawałki ich ciał. Wszyscy zamarliśmy w bezruchu. Widok był zbyt przerażający, nie byłam w stanie się ruszyć. Słyszałam tylko płacz ojca za sobą i przeraźliwy krzyk Lucyfera. On chciał pobiec w stronę bramy, złapałam go mocno za skrzydło, moja siostra złapała za drugie. Wszyscy płakaliśmy jak dzieci.
Stałam nad dwoma kamiennymi płytami. Nie pamiętam ich już dokładnie.
„Tu leży moja ukochana żona Lilith. Wróć jak najszybciej”
„Tu leży moja największa miłość Ewa. Wróć kochana”
Tak chyba brzmiały napisy na płytach. Wokół rosły krzewy dzikich róż. Tęskniłam za nimi, ale wiedziałam że wrócą, .
Teraz we dworze nic już nie było takie samo. Coraz więcej aniołów przechodziło przez studnię. Wtedy nie wiedziałam dlaczego. Przechodziły też podobno czasem elfy i inne stworzenia astralne. W mojej głowie po raz pierwszy pojawiła się myśl, by też przejść, wiedziałam że kiedyś wrócę do dworu.... do domu, ale chciałam sprawdzić jak tam jest.
Wonny kwiatuszku, pożegnamy się na jakiś czas- powiedział ojciec.
Ojcze, co ty mówisz?
Znajdę je tam, znajdę i zaopiekuje się nimi , a potem razem wrócimy, gdy czas nadejdzie.
Nie odchodź, tatusiu...
Wrócę, obiecuję.
Nie mogłam znieść tęsknoty za ojcem. Próbowali mnie zatrzymać. Ja jednak wiedziałam że muszę iść. Skoczyłam. Ostatnim kogo widziałam był Michael. Znów wtedy zobaczyłam błękit jego oczu i wiedziałam, że właśnie tam go odnajdę. Przez chwilę wydawało mi się , że widziałam za nim kogoś jeszcze. To chyba był Arakiel.
* * *
Tej nocy, tam , na ziemi słychać było płacz kolejnego dziecka... A w domu obok... druga niewiasta powiła niemowlę...
Jako następne dodam może kontynuację jej losów na ziemi w pierwszym wcieleniu, by pokazać jak wyglądało przykładowe życie takiego anioła bezpośrednio po przejściu przez studnię. Potem natomiast przyjdą wersje wydarzeń tych i innych z perspektyw kilku innych co bardziej charakterystycznych uczestników. Pod każdym takim opowiadaniem umieszczać będę charakterystykę danej postaci.
Ostatnio zmieniony przez Saulael dnia Sob 17:04, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
crosscut
Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:17, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Primo:
Nie rozumiesz chyba idei umieszczania skrajności do realiów które się tworzy. Czy ja wiem czy są tacy naturalni... Mi się wydają właśnie tacy... Nudni, bez wyrazu. Skrajności są po to aby wzbudzały w nas emocje, przyciągały, odpychały, od nich się tworzy kolejne odcienie, wszystko staje się wbrew pozorom bardzo niejednoznaczne bo są te skrajności. Jedna postać to wiele konfliktów zewnętrznych wywołanych przez skrajne odczucia wewnętrzne. O to mi chodzi a nie o tworzenie "kolejnej bajki o walce cudownego dobra z obrzydliwym złem". Nie zrozumiałaś mnie.
Skrajności wbrew pozorom nie tworzą jednoznacznych postaci czy decyzji, wręcz przeciwnie, tylko trzeba nimi dobrze operować.
Co do samego opowiadania... To jeszcze bardziej mi namotało w głowie Chaotyczne jak kadry filmu wojennego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiger331
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:33, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
...właścwie po co ja sie wypowiadam... nie przepadam za Angel Fantasy...jedyna taka książka to " Siewca Wiatru" którego przeczytałem kilka razy...a tak to nie przepadam za aniołami i demonami...ze zacytuje jedne słowa piosenki
"...Aniołowie żrą kiełbasę mając w dupie żywych" i tak jakoś mi już zostało ^^
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saulael
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sob 18:05, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Pokażę w ten sposób kilka przykładów, a jeśli zobaczenie tego z kilku perspektyw niewiele rozjaśni będę odpowiadać na pytania, a jeśli znajdą się jakieś nieścisłości możemy wspólnie nad nimi popracować i je uporządkować. Co ty na to Drogi Panie Crosscut? Może wieczorem dorzucę kolejne treści, mam nadzieję mniej chaotyczne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
emigrate
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Sulkowa
|
Wysłany: Sob 18:11, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Hmmm...
Dupa, chaos i łzy *uśmiecha się ynteligentnie*
Anioły, Demony - bardzo dobry temat, ale to jakoś mi... no nie podeszło O.o
Sama kiedyś coś tam o Aniołach i Demonach pisałam i mi się wydaje, że nie trzeba być ekspertem. Ja tam raz na jakiś czas zaglądałam na Wiki, żby wyciągnąć imię jakiegoś Anioła. Większość postaci sama wymyślałam. No i przede wszystkim podchodziłam do tematu z przymrużeniem oka xD
Ty tutaj inaczej podchodzisz do tematu. Jest patos, są łzy ( w hektolitrach -.-), dramaty.
Postać Saulael nie zaciekawiła mnie, nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Może to po prostu początek, ale jakoś nie mam nieodpartej ochoty śledzenia jej losów dalej. Jedyne co cały czas mnie zastanawiało to pytanie "Kurde, jak ona wygląda?" i "dlaczego ojciec mówił na nią per "wonny kwiatuszek"? " A to chyba nie o to chodziło.
Ostatnio zmieniony przez emigrate dnia Sob 18:15, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saulael
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z piekła rodem
|
Wysłany: Sob 18:21, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
Nie podeszło? No i twoje prawo Nie wszystkim musi się wszystko podobać. Coprawda, masz rację, to dopiero wstęp, ale naturalnie, to tylko moja wyobraźnia, która nie każdemu musi przypaść do gustu, i wcale o to nie zabiegam. Ja tak naprawdę nie piszę po to, by się innym przypodobać ale dla siebie. Chyba wolę pisać do szuflady to co mi "w duszy gra", niż sprzedawać się i podobać, wszystkim poza sobą Albo się przyjmie albo nie, jak nie to trudno się mówi i żyje się dalej Nie zależy mi na szukaniu poklasku i napewno się nie będę martwić tym, że ktoś powie, że to co napisałam jest do bani, więc dziękuję za krytykę, przemyślę ją i może na przyszłość pomoże mi w dalszym tworzeniu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tiger331
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:45, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
pytanie jest jedno to rozmowa o aniołach i Demonach czy raczej tytuł systemów autorskich ?... bo jesli to zwykła paplanina o Angel fantasy temat zostanie przesunięty.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|